środa, 31 grudnia 2014

Danielle Steel - ,,Zdrada"

 Witajcie kochani :*
Dziś przychodzę do was z książką, którą właśnie wczoraj skończyłam czytać.(żałuje). Dostałam ją od mężulka, dziękuje mu za to, nie obwiniam go o ten mały szczególik, że książka to totalna tandeta- jej treść. Ależ skąd on mógł wiedzieć jak on się na tym nie znał. No nic to lecimy z recenzją :
 

Autor: Danielle Steel
Tytuł: Zdrada
Wydawnictwo: Świat Książki
Opis książki: Tallie jest szczęśliwą, spełnioną kobietą oraz znaną reżyserką i właśnie realizuje kolejny film. Ma ukochanego ojca, córkę Max i wieloletnią przyjaciółkę Brigitte, która jest jej asystentką. Od kilku lat mieszka ze swoim partnerem Huntem, producentem filmowym. Kiedy japoński inwestor prosi Tallie o przeprowadzenie audytu finansowego, jej życie rozpada się jak domek z kart. Okazuje się, że ktoś przez cztery lata ukradł jej z konta milion dolarów. A to dopiero początek nieszczęść...
Ocena: 4/10


Chociaż Danielle Steel jest mi znaną autorką, dopiero teraz miałam bliższy kontakt z jej twórczością. "Zdrada" na dłuższy czas zostanie w mojej pamięci jako banalna historia o wszystkim i o niczym, a sam styl pisarki opierający się o tandetę, odrzuca mnie na tę chwilę od innych powieści spod pióra Steel.

Historia opowiada losy Tallie Jones - znanej reżyserki, której życie jest wręcz idealnie bajeczne. Ma kochającego męża Hunta, córkę Max z której jest nad wyraz dumna, oraz oddaną przyjaciółkę Brigitte która również jest jej asystentką. Wszystko płynie swoim równym tempem, wszystko jest pięknie i cudownie...ale do czasu. Kiedy inwestor zleca zrobienie firmie audytu okazuje się, że z konta Tallie dziwnym trafem zginęło milion dolarów. Kto mógł zrobić coś tak okropnego? Podejrzenia padają na przyjaciółkę - ta znów, obwinia o wszystko męża Tallie, dodając do tego fakt, że od roku ją zdradza. Kobieta jest załamana....nie wie komu może ufać, i jak odbudować spokojne i piękne życie....


Oj od pierwszych stron wieje nudą, tandetą i kiczem na wysoką skalę. Ciężko napisać coś pozytywnego o tej książce - najchętniej walnęła bym: szit 2012 i tyle. Od początku historia jest przewidywalna - mamy wszystko podane na tacy, nie trudno domyślić się kto jest z kim i jakie relacje ich łączą. Bohaterowie schematyczni, z podziałem na dobrych i złych - nie ma nic pośrodku. To jest straszne, wręcz tragiczne.



Prosty język i lekki styl nawet w jednym procencie nie ratują tej lektury przed kiepską oceną. Chociaż Danielle ma naprawdę ogromny dorobek twórczy - i z tego co wiem, to nie byle jaki, nie rozumiem jak mogła sklecić tak beznadziejną powieść. Fabuła jest typową opowiastką o bogatej pani, której życie jest usłane różami, nagle jest wielkie bach - i wszystko się kończy. Ona nieszczęśliwa, nie wie co ma robić, mąż ma ją totalnie głęboko w poważaniu, a przyjaciółka - lepiej nie mówić. No o tym to chyba już każdy czytał.

Osobiście nie polecam. Jest to strata czasu i nerwów. W większość momentów miałach ochotę wyrzucić książkę za okno i załamać ręce nad głupotą, naiwnością i ślepotą głównej bohaterki. No bo ja można nie zauważyć, że z naszego konta ubywa spora suma pieniędzy? Że mąż ma inną? Nie, no spoko. Widać można dać się robić w balona - i to na wysoką skalę. Nie, nie i jeszcze raz nie. Jeśli ktoś szuka dobrego romansu, wyjątkowości i wyśmienitej prozy - proszę się trzymać od tej książki z daleka. 


Myśle, że udało mi sie nieco wam opisać to, dlaczego żałuje, że przeczytałam. 
Miłego dnia ;*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz