Witajcie kochane ;*
Jak tam mija dzionek? Dziś do Was przychodzę z recenzją perfum jakie dostałam od mężulka na Gwiazdkę. Jest to perfuma Beyoncé Knowles 'Beyonce Heat':
Pierwszy raz z tym zapachem zetknęłam się
jakoś latem. Byłam na wakacjach w Poznaniu i przy okazji wizyty w
Rossmannie psiknęłam na próbnik - od razu zakochałam się w tym zapachu.
Swój flakonik dostałam nieco później, na Gwiazdkę.
Zapach jest przede wszystkim bardzo, bardzo słodki, cukierkowy, zupełnie
inny niż można byłoby się spodziewać po zapachu od Beyoncé, ona jest
przecież niezwykle pewną siebie, uwodzicielską kobietą. Według mnie ten
zapach jest bardziej wytworny, niż prowokujący. Bardziej przypomina mi
zrównoważoną, elegancką kobietę o słodkim uśmiechu niż grzeszną
uwodzicielkę. Zawsze gdy go wącham wyobrażam sobie wytworną damę w
dopasowanej małej czarnej, ze sznurkiem pereł na szyi, czerwoną szminką
na ustach i kapeluszu, siedzącą noga na nogę przy eleganckim barze w
starym stylu lat 20 lub 30, przyglądającą się rozgrywce bilarda i pokera
gdzieś w głębi lokalu, wśród papierosowego dymu.
Zapach przywodzi mi na myśl pewne perfumy, które wąchałam w
dzieciństwie, kiedy odwiedzałam moją prababcię. Nie chodzi mi tu w
żadnym wypadku o to, że zapach jest przestarzały, staromodny, ale
właśnie taki niezwykły, niespotykany w dzisiejszych czasach, wyjątkowy.
Mam tez cudowne wspomnienia z prababcią, więc te perfumy przypominają mi
to, co najlepsze.
Nie umiem się jednoznacznie określić czy to ciężki czy lekki zapach,
wyczuwam w nim typowo kwiatowe nutki, lekkie i przyjemne, ale zawsze,
gdzieś w tle kryje się coś cięższego, coś pewnego siebie i właśnie
prowokującego. Od razu po aplikacji pachnie bardzo intensywnie
alkoholową nutą, później czuć w nim coś kwaskowego, aż w końcu wyczuwam
już tylko słodycz, owoce i kwiaty oblane syropem klonowym, jak
angielskie naleśniki. Niebezpieczna niewinność. Słodycz charakteru,
słodycz uśmiechu i ciemne zakamarki duszy - ten zapach oddaje doskonale
moją osobowość, jest jedynym, który skradł moje serce na zawsze.
Co do flakonu: ciekawy kształt, fajne kolorystyczne przejścia w szkle,
trochę nie podoba mi się jednak koreczek, wydaje mi się nieco tandetny i
przywodzi na myśl, zwykłe bazarowe perfumy, dlatego flakon nie należy
do moich ulubionych, ale zawartość jest nadzwyczajna.
Mam też pewne zastrzeżenia do atomizera, który aplikuje bardzo dużą ilość perfum, przez co są mniej wydajne i szybko ich ubywa.
PODSUMOWUJĄC:
- zapach bardzo intensywny.
- nadzwyczajnie słodki.
- zawiera kwiatowo - owocowe nuty, przełamywane przez ciężkie piżmo i migdały.
- idealny dla kobiet, które lubią intrygować i są przy tym bardzo urocze.
- całkiem trwałe.
- raczej jesienno-zimowe.
- atomizer rozpyla dużo perfum, więc szybko ich ubywa.
Moja ocena: 9/10
To jest zapach, idealny dla mnie, wiem, że należy do rodzaju tych, które
się kocha lub nienawidzi i nic pomiędzy, ja jestem w tej pierwszej
grupie i pozostanę tam na bardzo długi czas.
Mam nadzieję, że trochę Wam przedstawiłam ten zapach. Miałyście już z nim do czynienia? Jak Wam się on podoba?
Miłego dnia ;**
Może to nie ładne z mojej strony i nie powinnam nikogo pouczać, ale nie ma czegoś takiego jak "perfuma", są "perfumy". Może nie ładnie tak wytykać, ale blog masz ciekawy i szkoda go psuć takimi niepoprawnymi sformułowaniami, pewnie u siebie też mam ich dużo, ale powinnyśmy sobie pomagać, prawda? ;)
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie http://sorenjabloguje.blogspot.com
Dziękuje za poprawienie mnie, wiadomo, taki błąd niestety mi się wkradł. To wina mojego telefonu, tam mam automatyczne wstawianie słów i tak widocznie wyszło i nie zauważyłam, Nie gniewam się :) I tak prawda, powinniśmy sobie pomagać, dziękuje :*
Usuń